Recenzja filmu

Duch i pani Muir (1947)
Joseph L. Mankiewicz
Gene Tierney
Rex Harrison

Miłość jest wieczna

Brakuje filmów o miłości (tej prawdziwej). "Duch i pani Muir" to tak odmienna od dzisiejszych dzieł, przepiękna opowieść o uczuciu, które przetrwa wszystko. Takich filmów potrzebujemy.
Prawdziwa, głęboka miłość aż po grób, która przetrwa wszystkie przeciwności losu - to marzenie wielu z nas, niestety tylko niektórzy jej doświadczają. W dzisiejszym kinie tak brakuje filmów, które pokazują piękno uczucia między dwojgiem ludzi. Wiele takich obrazów powstało natomiast w złotej erze Hollywood. "Duch i pani Muir" to jedno z piękniejszych dzieł o tematyce miłosnej. 

Początek XX wieku. Lucy Muir (Gene Tierney) to młoda wdowa. Wraz z córeczką Anną (Natalie Wood) mieszka u teściowej i szwagierki. Kobieta ma dość krewnych, więc postanawia wyprowadzić się wraz z córką i znaleźć nowe miejsce do życia. Wynajmuje piękny dom nad morzem. Wkrótce okazuje się, że posiadłość jest nawiedzona. Rezyduje w niej duch poprzedniego właściciela domu, kapitana Daniela Gregga (Rex Harrison). Wilk morski próbuje wszelkich sposobów, by wypędzić niechciane lokatorki, lecz Lucy nie ma zamiaru się poddać. Oczarowany kobietą marynarz pozwala jej wreszcie zostać, ale stawia jeden warunek: pani Muir musi spisać jego wspomnienia, a następnie doprowadzić do ich publikacji. W wydawnictwie Lucy poznaje atrakcyjnego pisarza, Milesa Fairleya (George Sanders), w którym się zakochuje. Duch zaczyna robić się zazdrosny...

Co właściwie decyduje o uroku tego filmu? Czy to wspaniała reżyseria Josepha L. Mankiewicza ("Wszystko o Ewie"), czy porywająca muzyka Bernarda Herrmanna ("Psychoza"), czy może wreszcie wspaniałe role Gene Tierney ("Zostaw ją niebiosom", "Laura") i Rexa Harrisona ("My Fair Lady", "Kleopatra")? Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bowiem każdego w "Duchu i pani Muir" zachwyci coś innego.

Mroczna nadmorska willa to idealne miejsce na ekscytujący romans. Ciemne zakamarki, sztormowe fale bijące za oknem... Cóż za romantyczna sceneria! I jeszcze ta wspaniała muzyka w tle! 

Gene Tierney, pierwsza dama czarnego kina, tu pokazuje swoje łagodniejsze oblicze. Jest perfekcyjna jako cicha i spokojna, ale w gruncie rzeczy stanowcza pani Muir. George Sanders, jedna z największych kanalii w dziejach kina (choćby "Wszystko o Ewie"), tu również pojawia się jako kolejna szumowina. Bardzo dobrze wciela się w obłudnego Milesa. Uroku nie można odmówić małej Natalie Wood w roli Anny. Gwiazdą całego show jest niewątpliwie Rex Harrison Jako kapitan jest hardym wilkiem morskim o pieprznym języku, niezważającym na innych. Cała aktorska czwórka wyraźnie podnosi wartość dzieła.

"Prawdziwa miłość jest wieczna, prawdziwa miłość przezwycięży wszystko" zdaje się sygnalizować zakończenie filmu. I faktycznie, między naszymi bohaterami rodzi się piękne, choć platoniczne uczucie. Zadziwiające, że kiedyś można było ukazać miłość nawet bez pocałunku... 

We współczesnym kinie dominują filmy akcji, adaptacje komiksów, głupawe komedie i wszelakiej maści dramaty. Brakuje filmów o miłości (tej prawdziwej). "Duch i pani Muir" to tak odmienna od dzisiejszych dzieł, przepiękna opowieść o uczuciu, które przetrwa wszystko. Takich filmów potrzebujemy.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones